czwartek, 22 sierpnia 2013

Zakamarki mego atelier...część pierwsza

                 ....doprawdy nie wiem jak to się stało, że jeszcze nie zaprosiłam Was do mego atelier.....może nieustannie panujący tu bałagan artystyczny, a może zwykłe roztrzepanie, nieuwaga......mam nadzieję, że mi wybaczycie to faux pas i  mimo wszystko zechcecie  mnie odwiedzić .
Atelier rozpanoszyło się w ostatnich latach więc macie wiele zakamarków do zwiedzenia.....zacznę od małego laboratorium gdzie powstają przeróżne mikstury barwierskie ....




Wszystkie te słoiczki zawierają barwniki kwasowe a właściwie pigmenty w trzech podstawowych kolorach : niebieski, żółty i czerwony. Aby orzymać pozostałe kolory muszę je wymieszać w odpowiednich proporciach  a 


następnie dodać inne substancje i w ten sposób powstaje moja osobista paleta barw.
Po ufarbowaniu  motki wełny leniuchują sobie w ogrodzie, na werandzie i gdzie popadnie aż do wyschnięcia...








po ususzeniu, posortowane według rodzajów i kolorów czekają na ich dalszy los....




Tutaj możecie pooglądać efekty mych praktyk barwierskich ....

W następnym odcinku o barwieniu NATURALNYM

***

3 komentarze:

  1. uuuuu... wrócę tu po pierwszym szoku, widzę, że duuuuzo mam do nadrobienia....

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne zdjęcia. Z niecierpliwością czekam na odcinek o barwieniu naturalnym.

    OdpowiedzUsuń